czwartek, 5 września 2013

Piwniczka w skarpie i maszkarony…


Dom stoi na wzgórzu a na końcu skarpy stała kiedyś obora. „Ostał się ino sznur’, chciałoby się powiedzieć za Wyspiańskim, ale nie, pozostała wydłubana w skarpie kamienna piwnica. Postanowiłam, że ją odbudujemy i wiadomo, w każdym domu piwnica się przydaje. W tej jest odpowiedni mikroklimat, by trzymać płody rolne: marchew, ziemniaki, buraki itp. Chcemy także mieć miejsce na przetwory i wina. Na zewnątrz umieszczamy różne paskudztwa czasem przystojniejsze, czasem mniej a ściany mają być krzyczące, może kiczowate, ale kicz celowo stosowany staje się przecież sztuką.

Piwnica w trakcie remontu




Ściana z maszkaronami


Żaba w ogrodzie.

I już...

- Och! Jaka śliczna żabka – krzyknęła z zachwytu Joasia – a tu jakie fajne stwierdziła pokazując na kiść winogron i króla ze średniowiecza, co jak mumia wygląda.
- Daj mi trochę nasion tej ciemnej malwy – poprosiła Aśka.
Uradowana, że w końcu ruszyła się zza stoły chętnie przystałam na to, by sama sobie naskubała nasion. Potem żałowałam widząc wielki plastikowy wór napakowany nasionami. Przełknęłam zbierający się gniew.
- Wiesz to ja jeszcze dopiję kawę, bo nie skończyłam – no i masz, wróciłyśmy do punktu wyjścia. Jej się nigdy nie spieszy.
Kawy w kubku już nie miała. Poudawała, że pije i poprosiła o dolewkę. Nastawiłam wodę na płytę. Nalałam gorącego płynu do kubka a Joasia sączy przez następną godzinę. Hipnoza i sugestia myślami na nią nie podziałały.
Podniosła się, jak zawołałam ją do drzwi, żeby spojrzała na sąsiadkę Paprocką, wracającą z zakupów i z plotek u Żanety, co zawsze się łączyło ze sobą. Teraz już nie miała wyjścia, jak się pożegnać i podążyć do siebie.
Niekłamany zachwyt żony zmotywował Marcina do dalszego wmurowywania kolejnych scenek wylanych w gipsie, betonie, terakocie itp., itd. …
 Nie było wcześniej jeszcze kowala, dziecka wdrapującego się po schodach i grupy ludzi z grajkiem na czele. To Marcin dopiero później wmurował. Są dalsze cudeńka do zakomponowania , ale po kolei. Przecież najważniejsze, żeby budowa posuwała się naprzód. Nie będzie to przepych na miarę Gaudiego, ale mój własny, wymuszony warunkami i materiałem dostarczanym przez Miśkowatego, styluś, nawet nie gaudiuś.

Brak komentarzy: