sobota, 25 sierpnia 2018

Pożegnanie:)

Kochani!
Jestem gotowa zamknąć mamy bloga i pisać na swoje konto:) Dziękuję wszystkim, którzy byli zainteresowani tekstami na tym blogu:) Najwyższy czas zamknąć pewien rozdział i otworzyć nowy...Choć nie jest wcale to łatwe. Budzi to we mnie masę emocji i nawet nie podejrzewałam, że robiąc to będę  płakać...Tyle czasu minęło, a to wciąż boli. Ale muszę, czuję, że to już najwyższy czas...Pozdrawiam i zapraszam na ulalandia.blogspot.com







piątek, 30 stycznia 2015

Wielki świat, kuchenny blat!!!

Mamo! To ja! Mam nadzieję, że się nie złościsz, że tak długo nie dawałam znać. Czas leci okrutnie szybko, Ala jest już małą dziewczynką, która chadza do kina i teatru lalek. Ale dalej rozrabia niemożliwie, z misek Lizy nie wyrosła wcale a wcale, tylko, że dorosła do łażenia po szafkach, wchodzenia do szuflad, rządzenia i krzyczenia...Piorun ma w oczach, a w głowie kwiatka...Z tego kwiatka śmieje się najbardziej...Przyszła zima i Alutek był pierwszy raz w swoim życiu na sankach. Frajda była niesamowita, a Alusia cieszyła się całą sobą. Rechotała wywracając się w śniegu i nawet ulepiłyśmy bardzo małego bałwana - skala mikro - bo większego Lizka nam nie dała. Większa super kula, która miała robić za podstawę bałwana została bez wahania zniszczona przez Lizkę, która jednym wielkim susem z jęzorem na wierzchu wskazującym na maksymalny poziom podniecenia i zadowolenia najnormalniej w świecie ją unicestwiła. Pies szczęśliwy i dziecko też - czego można chcieć więcej ?
Wczoraj byliśmy w super kawiarni, a raczej lodziarni, lub czekoladziarni (sama nie wiem ), która okazała się wcale nie taka super. Napaliłam się co niemiara, myślę sobie o jakieś superaśne miejsce w Szczecinie otworzyli, że to niby zapachy czekolady, lody robione i kręcone, gofry, bita śmietana i w ogóle cuda na kiju, żyć nie umierać...po prostu muszę tam iść...Zero zapachu czekolady, lody owszem ale nie kręcone, a gofr tylko z cukrem pudrem...żal...na mój widok nawet bita śmietana nie chciała się ubić (pomyślałam). Pani przepraszała, chyba również za to ,że żyje (miałam takie nieodparte wrażenie), właściciel siedział skulony w kącie, no i jak dla mnie było stosunkowo za zimno aby jeść lody. Cóż, jak to mówią obeszliśmy się ze smakiem. Gofr Alusi nie przypadł do gustu, więc zjadłam go od niechcenia, sok wyciskany ze świeżej pomarańczy był całkiem niczego sobie, na szczęście pomarańczka była słodka, więc sok jak najbardziej do wypicia, a dla Sylwka kawa...Myślę sobie, a może cały pic tego lokalu polegał na zjedzeniu tych lodów, nie nie było takiej możliwości...Lody owszem, ale tylko w temperaturze powyżej 20 stopni! I w tym momencie cały mój wielki świat skurczył się do rozmiaru suszonej śliwki, wróciliśmy do domu i z niedowierzaniem jeszcze raz przejrzeliśmy wspaniały opis we wspaniałej gazecie - na zdjęciach wygląda całkiem, całkiem...Mówią, że reklama to niby dźwignia handlu, ja się dałam złapać, ale kto wie może tam wrócę, ale latem jak będzie nieznośnie upalnie!
Daj znać co tam u Ciebie i jak tam twoje Anioły, pewnie już się Tam zadomowiłaś i pieczesz przepyszne przysmaki...Co ja bym dała, żeby móc spróbować któryś z Twoich kulinarnych odkryć, nawet nie wiesz jak dużo bym dała...

niedziela, 24 sierpnia 2014

Kot w pustym mieszkaniu - Wisława Szymborska

"Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
KTOŚ TUTAJ BYŁ I BYŁ,
A POTEM NAGLE ZNIKNĄŁ
I UPORCZYWIE GO NIE MA.

Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez pólki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.

I żadnych skoków pisków na początek."

Ta uporczywość jest nieznośna...

sobota, 12 lipca 2014

Hooray! Hooray! It's a Holi-Holiday...

W końcu coś napiszę. Co prawda ten post powstał już wczoraj ale złośliwość rzeczy martwych nie pozwoliła mi na opublikowanie go, gdyż na samym końcu mojego pisania wszystko zniknęło, cały post diabli wzięli i tyle. A może zadziałało jedno z praw Murphiego, a może co innego, w każdym razie nieźle się zezłościłam i już z tej złości nic nie napisałam. Wakacje trwają na całego i na pogodę nie ma co narzekać, fakt dzisiaj akurat nie najlepsza ale cały tydzień było przepięknie. Upały w mieście nie są może czymś co wszyscy kochają ale my jak reszta mieszkańców Szczecina ruszyliśmy z Alą na Arkonkę. Pomimo tego, iż ostatnio dużo szumu wokół tego miejsca, to tak naprawdę jest to jedyne miejsce w mieście dla rodzin z maluchami. W każdym razie Alutek zachwycony bo bezkarnie może pluskać się w wodzie i na dodatek cała masa dzieci dookoła. Co prawda Alusia wymyśliła sobie swoją zabawę więc inne dzieci jej nie interesują, a zabawa polega na przelewaniu wody z wiaderka do pojemniczka, jak już są pełne to trzeba wylać, a od czasu do czasu polać wodą gumowe zabawki, które grzecznie stoją i uśmiechają się szeroko do Alusi. Zabawa przednia i to nie żaden blef! Zabawa jest tak fantastyczna, że Alusia zaczyna skupiać na sobie zainteresowanie pozostałych maluchów. Mamusiu ja chcę zobaczyć co ta dziewczynka robi! - nieśmiało podchodzi mała dziewczynka. Alusia nie reaguje dopóki mała nie chwyta za jej zabawki. No nie tego to już po prostu za wiele! Ja się tu bawię, a ty mi przeszkadzasz! No dobrze masz przelewaj tu wodę, tylko nie dotykaj! Następny pojawił się chłopiec, który z dziadkami wpadł tylko na chwilę i był kompletnie na zabawę w wodzie nie przygotowany. Ojej! A co ty tutaj masz?! Jakie fajne, ja sobie też poprzelewam! Piotrusiu ale babcia musi iść do pracy! Chłopiec ze zdziwieniem -Musi?, no tak my tylko tak na chwilę... No i co z tego babciu, co z tego, wnuczek chce się pobawić i tyle. Piotruś był typem dżentelmena- proszę, dziękuję, czy mogę?- nie pogadasz, bardzo kulturalny mały człowiek. Niestety zabawa trwała krotko bo babcia płakała, że Piotruś cały mokry i ta praca i dziadek, który chyba był po stronie wnuczka, no ale siła wyższa czyli praca wzięła górę. Po Piotrusiu przyleciał następny amant, który nie mógł się powstrzymać i chwycił Alutkowe gumowe zwierzaczki, ale coś go tknęło i mówi do mnie-Tylko nigdzie się nie ruszaj zaraz tutaj wrócę! I poleciał i faktycznie wrócił z konewką pod pachą. Konewka świetna rzecz, Alusia wzięła konewkę za krokodylka. No takie interesy to ja rozumiem. Nastał błogi spokój. Alusia z nowym kolegą, Przemkiem, tak miał na imię chłopiec, cierpliwie przelewali wodę i wylewali i tak w kółko. A ja z niedowierzaniem patrzyłam i nadziwić się nie mogłam, że z pozoru tak prozaiczna czynność nie wymagająca nie wiadomo jakich nadmuchiwanych ogromnych wielorybów wielkości niektórych tatusiów oraz innych wodotrysków może wciągnąć tak do głębi. Słońce świeciło, wiatr powiewał, dzieci zajęte, żyć nie umierać. Niestety spokój został zakłócony przez mały huragan, który przeleciał, chwycił zabawki i poleciał dalej, a za nim zdezorientowana mama, krzycząc aby oddał bo to nie jego. Huragan, Wiktor miał na imię i był z lekka mówiąc nieokrzesany. Wiktora nie interesowało, że zepsuł zabawę i w nosie miał mamy gadanie bo gumowe zabawki są jego i już. Alusia chyba nie wiedziała co się dzieje, Przemek lekko zdezorientowany ale nie na tyle aby stracić świeżość umysłu i nie chwycić za jedną z zabawek. No i rozpoczęła się regularna bitwa pomiędzy chłopcami, ani jeden ani drugi nie chciał odpuścić. Ja z Alą stałyśmy i patrzyłyśmy ze zdziwieniem, Alutek w pewnym momencie zaczął bić brawo... A Wiktor się drze, że to jego, na co ja już nie wytrzymałam i mówię-Nie Twoje tylko Ali! To są Ali zabawki! Chciałam dodać do jasnej cholery ale się w język ugryzłam bo obok były obydwie mamusie. Jedna przytaknęła i powiedziała - No właśnie!, Po czym chciała Wiktora wyciągnąć z wody, ale ten zaczął się drzeć na całe kąpielisko, że go noga boli! Druga z mamuś siedziała z boku i chyba była zadowolona, że ma święty spokój. Na szczęście Wiktor został zabrany z wody i wyprowadzony gdzieś nie wiadomo gdzie i bardzo dobrze. Spokój powrócił, lecz na krótko, bo pojawiła się mała Ania, która również miała ochotę na zabawę Alusi zabawkami. Alutek już był nieźle wkurzony i zaczął wymachiwać nerwowo rączkami krzycząc Nie!Nie!Nie! Popatrzyłam na moją córkę, na to wiaderko, na ten pojemniczek i na dwie uśmiechnięte gumowe zabawki do kąpieli i pomyślałam sobie -Ale o co właściwie chodzi? Prawda była zbyt brutalna. Niestety nie o urok mojej Alusi, tylko o dwie zakichane zabawki z Tesco za 9 złotych! Świat na głowie stanął doprawdy!!!
                                 Hooray, Hooray! It's a Holi - Holiday
                                 What a world of Fun for everyone, holi-holiday
                                 Hooray, Hooray! It's a Holi-Holiday
                                 Sing a summer song, skip along, holi-holiday
                                 it's a holi-holiday...

poniedziałek, 26 maja 2014

26.05***

Dzisiaj Twoje święto Mamo! Wszystkiego najlepszego Mamo! Podobno Bóg nie może być wszędzie, dlatego wynalazł matkę...Szkoda tylko, że nie pozostawia jej na zawsze...
U nas wszystko w porządku, Ala odsypia wczorajszą komunię Klary , a ja odpoczywam po pracy i myślę sobie o Tobie Mamo...

niedziela, 18 maja 2014

Dziwny ten świat...

Rację miał Czesław Niemen śpiewając, że dziwny ten świat. Sporo lat minęło od tego czasu a świat jest coraz bardziej dziwny, a raczej dziwaczny... Ciekawe co Niemen zaśpiewałby dzisiaj? Conchita Wurst wygrywa jeden z najpopularniejszych festiwali w Europie. Jednym słowem kobieta z brodą podbiła naszą kulturę. Co niektórzy nie mogąc zrozumieć tego fenomenu i próbując to pojąć szukają dowodu na to czy Conchita to facet czy baba, no bo w końcu nie wiadomo... Sukienka ładna nie powiem, figura też niczego sobie, głos też chyba niezły, tylko ta broda nie pasuje. W końcu jak to jest? Na szczęście istnieje internet i dzięki internautom cały świat mógł podziwiać Conchity męskie przyrodzenie lub jak kto woli kiełbaskę w całej okazałości, gdyż jak się okazało Conchita nie ubrała bielizny lub jak kto woli gaci i cała jej męskość wyszła na jaw! No cóż a może to znów jakaś prowokacja?! A może Conchita lubi Sharon Stone i tyle! Jedno tylko mnie martwi i to bardzo poważnie, iż kiełbaska wygrała z damskimi piersiami!!!! Jak widać gusta też ulegają zmianom na przestrzeni lat i tylko proszę mi nie mówić, że tutaj decydował głos, bo w to nie uwierzę...Alusia ryczy bo mama nie chce wziąć dziecka na ręce i co jeszcze, o jakiś mól wyleciał z dziury i lata jak oszalały po mieszkaniu i nie chce się dać złapać, pani Stasia się na nas obruszyła, bo poprosiliśmy  żeby Alutka kawałek przewiozła w wózku zamiast na nóżkach prowadzić w dość mało bezpiecznym miejscu. Chyba nie zrozumiała naszych intencji i chłodem powiało, a właściwie mrozem... I tak siedzę sobie i się zastanawiam czy właśnie straciłam opiekunkę dla dziecka. Dziwny ten świat, bardzo dziwny...Za oknem leje i ciężko czasami zachować optymizm albo brać przysłowiowe 'gówno' (przepraszam za wyrażenie) za piękny listek idąc za przykładem naszej cioci Basi, to się dopiero nazywa niepoprawny optymizm!
 Alusia się uspokoiła bo ogląda program Jaka tam melodia?, a tam i tańczą i śpiewają i ogólnie jest bardzo kolorowo i wesoło.A ten mól lata i lata mi nad głową co najmniej jak u Antkowiaka zakazany owoc.. dumnie krąży mi nad głową...
A moje dziecko rechocze jak oszalałe bo mama znowu jakąś dziwną minę zrobiła. Niestety śmiech był chwilowy i znowu ryczy. To chyba znak, że czas kończyć. Ale wystarczy ją lekko pougniatać i już jest dobrze ale tylko na chwilę, czyli jednak trzeba kończyć. Dziwny ten świat, świat ludzkich spraw...Lecz ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim. Nie! Nie! Nie!

piątek, 18 kwietnia 2014

Przedświąteczne porządki.

Wreszcie mogę coś napisać! Mamuś mówię Ci z tej naszej Alutki to niezłe ziółko! Uroda laleczki a charakterek i pomysły nie z tej ziemi! O dzisiaj na przykład wykąpała się razem z mopem w wodzie do mycia podłóg! Ja patrzę a ona cała mokra, piany ubiła tyle, że cała podłoga w korytarzu w pianie i w wodzie! Ja w połowie sprzątania a tu jeszcze większy bałagan! Gorzej chyba niż przed sprzątaniem! Podłogi nie umyte a Alusia w takim stanie, że trzeba interweniować i to szybko. Więc dawaj za Alutka i do mycia i do przebrania, a Alusia jak to Alusia cała szczęśliwa. Wczoraj za to narozrabiała w kuchni bo się do "cornflaksów" dobrała i stworzyła sobie dywan z płatków kukurydzianych. Cała kuchnia w płatkach włącznie z Alutkiem, bo gdy Alusia siedziała to chrupeczki się Alusi do tyłeczka poprzyklejały i tak chodziła sobie cała wystrojona...Lizka za to ucztę miała i wszystkie płatki wylizała więc za dużo roboty nie miałam. O tym, że wszystko ląduje w jedzeniu to już nawet nie wspomnę! Najlepiej wsadzić coś mamie do talerza z obiadem! O Lizki miskach nie mówię, bo walka jest codziennie! Woda z miski siup, albo najlepiej wrzucić coś do miski, a może misia wykąpię, bo taki brudny biedaczek! Teraz jest nowa moda w domu - moda na spacer na plac zabaw, najlepiej do piaskownicy! Babcia Lila przyszla z zabawkami do piasku i poszła sobie po godzince do domu, a ja, a ja następne dwie godzinki musiałam siedzieć w piaskownicy bo dziecko się wyprosić nie dało. I jest problem, nie ma, że to, że tamto, Alusia chwyta za buciki i wiaderko i staje przed drzwiami na taras i co zrobisz człowieku, nie można przecież dziecku takiej przyjemności odmówić!
Za sztukę nasze dziecko już też się zabrało i ze sztuką jak to mówią jest za pan brat. Picasso na ścianie już jest odmalowany, a Alusia przy naściennych malowidłach jak na przestepstwie przyłapana z miną uwodzicielskiego łobuza! Picasso to nic - drobnostka, lepsza jest dziura w ścianie wydłubana przez Alusię! O dziwo była wtedy w pokoju z panią Stasią, która chyba przysnęła, no bo jak tu nie zauważyć, że dziecko dłubie kredką w ścianie! Dziura jest i to jaka! A Alusia pokazuje dziurę tatusiowi z poważną minką "Oj tatulku ja nie wiem skąd ta dziura? Skąd? O, zobacz jaka wielka!"i rączki bezradnie rozkłada...I tak to wygląda właśnie, jak Ala czegoś nie nabroi to jest święto i tyle.
No to macie wesoło w domu, Alutek to żywa iskiereczka!
Tak, tak iskiereczka, szczególnie jak się rozedrze, bo teraz wszystko płaczem i złością wymusza! Nie ma, że nie można, nie ma, że mama lub tata nie pozwalają, ja tu swoje porządki wprowadzam! A jeśli już o porządkach znowu mowa, to Alusiek dzisiaj stwierdził, że niektóre rzeczy w domku są już stare i trzebaby je powymieniać, w związku z tym co uznała to wyrzuciła do kosza! No to porządki przedświąteczne są porobione i cóż mamuś spokojnych świąt Ci życzę i pogodnych, bo wiem, że kochasz słońce...