sobota, 16 listopada 2013

Grube Anioły

Hej mamuś! Długo się nie odzywałam, ale to chyba nazywa się chronicznym brakiem czasu. Historia z sercem rozpoczęła się u kardiologa a skończyła u psychiatry-neurologa. Co tu dużo mówić, dopadła mnie najprawdopodobniej choroba XXI wieku - nerwica. No i łykam na zmianę, raz niebieską, a raz czerwoną pigułkę, tylko, która to była na zapomnienie...nie pamiętam, z pamięcią najwyraźniej też mam problemy.
 Alutek nabił sobie guza pomiędzy oczyma i wygląda jak mały rozbójnik, a do tego zasmarkany, bo katar ją dopadł i tak już kilka dni walczymy. Dosłownie walczymy, bo Ala nic nie da sobie nic przy nosie zrobić. Wytrzeć nie można, wpuścić krople nie da rady, o innych czynnościach okołonosowych nie wspomnę, bo to i tak na nic. W związku z tym chodzi taka zasmarkana i czekamy aż jej przejdzie. Jak to mówią katar leczony lub nie i tak trwa tydzień!
 Wiesz, byliśmy ostatnio u Kasi na obiedzie. Muszę przyznać, że kurczaczek był zaistne wyśmienity. Palce lizać! Ale nie wezmę przepisu od Kasi, poczekam aż mnie następnym razem zaprosi. A co tam, to będzie taka jedna z moich małych przyjemności. Alutek za to wciął zupę od Bożenki. Ach, te Bożenkowe zupki! Pychota! Alusia jadła aż jej się uszy trzęsły! Przy okazji nakarmiła Lizkę makaronem, a to co napakowała wcześniej do buzi zawsze znajdzie się na podłodze. Nie pomaga tłumaczenie i pokazywanie, że przecież w domu nikt tak nie robi. W każdym razie do restauracji nie ma co się na razie wybierać, przynajmniej na Alutkowym zachowaniu przy stole trochę zaoszczędzimy.
 Ojej, a ty o jedzeniu mówisz! Tutaj ten problem nie istnieje. Gotowanie i brudne gary mam z głowy! Co za radość!! Na jedzenie też nie muszę tracić czasu! Oczywiście ten co chce to je i pichci ale tylko i wyłącznie dla czystej przyjemności! Tak, to jest coś co mi się tutaj najbardziej podoba. Nie powiem, żeby tutaj nie było problemów z nadwagą, bo niektóre anioły są takie grube, że ciężko je odróżnić od chmury pierzastej. Nie ma co się dziwić, bo o dietach tutaj się nie mówi, tylko, że ja myślałam, że łakomstwo to pierwszy stopień do piekła... Najwyraźniej tutaj te normy już nie obowiązują.
 Na razie dali mi spokój i nie zawracają mi głowy głupotami. Nawet anioł z paragonem jakby przycichł, a ja powoli oswajam się z jego obecnością. Jak mnie wkurzy to wyganiam go na dwór do bliźniaków żeby się z nimi pobawił. Właśnie trenują latanie, tylko nie wiedzieć czemu dorwali jakiegoś kota i trenują tą czynność właśnie na nim. Biedny kotek chyba nie ma zbytnich zdolności do latania sądząc po ilości upadków, które zaliczył. O właśnie któryś z bliźniaków przeleciał mi nad głową! Dalej nie potrafię ich rozróżnić, mowa o bliźniakach oczywiście.
 Wiesz mamuś, za oknem już robi się szaro, dni coraz krótsze i zawiewa chłodem. Ach, aby do wiosny! Brakuje mi ciebie mamo!

Brak komentarzy: