piątek, 28 lutego 2014

Towarzyskie zwierzę

-Ula napisz coś bo ta ostatnia lekcja asertywności coś się przedłuża!
-No tak, masz rację, ale wiesz ja nie wiem co ja z tym czasem robię, że wiecznie mi go brakuje. Jakiś horror, słowo daję. Mama zawsze się śmiała, że wpadam jak przeciąg. -Ale mamuś ja tylko na godzinkę i lecę dalej bo to bo tamto...Mama mówiła, że to znak dzisiejszych czasów, wszyscy się gdzieś spieszą. Pytanie tylko gdzie i po co?
Ferie zimowe dobiegają końca a śniegu jak nie było tak nie ma. W sumie teraz to mi wszystko jedno, może sobie nie być zimy. Gorzej, że wybraliśmy się całą rodzinką w góry a tam ...no cóż, jakby to łagodnie określić- lipa moi drodzy panowie i panie, lipa, bardzo wieeeeeeeeeeeelka lipa. Moje stopy nart nie poczuły ani razu, właściwie to się tylko przewietrzyły na dachu samochodu, dobre i to. Nie no nie powiem, stoki na narty zjazdowe naśnieżają sztucznym śniegiem ale jak ktoś chce ponaśladować Justynę to ma problem, bo z biegówek trzebaby się na rolki przerzucić. I co tu dużo mówić, Alutek zimy nie poczuł za to piękną wiosenną pogodę w górach przeżył. W związku z tym dużo się jeździło (samochodem oczywiście:)) i trochę się zobaczyło. Alusia zachwycona, jak tylko wsiadała do samochodu i zobaczyła tatusia siadającego za kierownicą za każdym razem wydawała okrzyk  zachwytu wymachując zaciekle nóżkami. Superowo, odlotowo ale się będzie działo! I tak przeleciał tydzień w oka mgnieniu. Alutek okazał się towarzyskim zwierzakiem. Co może być trochę zaskakujące dla gości, którzy nas odwiedzają w domu, bo tu Alusia zgrywa wielce nieśmiałą i płochliwą panienkę. A na wyjeździe - hulaj dusza piekła nie ma! W restauracji nasze dziecko zaczepiało wszystkich, dosłownie kogo się tylko dało. Szeroki uśmiech na twarzy i to niewymowne spojrzenie oznaczało tylko jedno - jestem tutaj patrz i podziwiaj. Oczywiście byli i tacy co nie poddali się jej urokowi i wtedy był wielki zawód, oj wielki zawód. Ale na szczęście tych nieczułych było bardzo niewielu. Naprawdę musieli być bardzo mało wrażliwi na urok Alutka bo ta jak zahipnotyzowana wpatrywała się dopóki ktoś nie zareagował. No dobrze panowie nie reagujecie na mnie, ale ja i tak sobie jeszcze na was popatrzę, co chrypkę masz i zakasłałeś, dobrze ja też sobie zakasłam, o proszę jak ładnie sobie kasłamy. Nie mówiąc już o dzieciach, które pojawiały się na horyzoncie. Wtedy Alusia była przeszczęśliwa!
Tak, tak Alutek zawsze był bardzo otwarty i przesympatyczny! Żeby te moje anioły tutaj takie były to byłby szczyt szczęścia! A ja tu z nimi walczę bo mnie wkurzają i już! Ja lubię spokój i ciszę a one ani nie są spokojne ani ciche. Szczerze mówiąc to głośne są jak jasna cholera! Nic a nic do nich nie dociera. Robią co chcą i kiedy chcą, można by pomyśleć, że są słabo wychowane. Ale to w końcu anioły jakby nie patrzeć, a one rządzą się swoimi prawami. Co najwyżej Święty Piotr na nie nakrzyczy czasami ale one jakoś nie bardzo się tym przejmują. Wyrzuciłam dzisiaj wszystkich z chałupy, no bo w końcu człowiek trochę samotności potrzebuje. Krzysiek od tygodnia z kuchni nie wychodził, to mu powiedziałam, że jeszcze chwila a sam będzie wyglądał jak jedno ze swoich dań i na dwór wygoniłam. Poleciał gdzieś za bliźniakami bo mu coś zabrały. Babcia Lusia się na mnie obraziła, wzięła swoją walizkę, którą ma zawsze spakowaną tak na wszelki wypadek i tym razem do Krakowa pojechała gołębie straszyć. A ciocia Rena powiedziała, że ma wszystko w nosie i siedzi na ławce przed domem i rozmyśla o niebieskich migdałach. I tym sposobem zostałam w domu ja i ten kot co się przypałętał i o Eli bez przerwy miauczy. Elu, czy ty mi swojego kota tu podesłałaś, czyżbyś nie wiedziała, że ja na koty jestem uczulona?! A psik!!!
Wiesz mamuś, Ala powiedziała dzisiaj bardzo ładnie 'mama'...

Brak komentarzy: